Tak więc już zbyt długo Prezesa Brzóski nie było, aż ktoś z manipulantów zauważył brak tenże, jakże doskwierający i trąbić rozkazał na powrót i to z mantrą powtarzaną w nieskończoność: alkohol jest w Polsce zbyt tani. Mamy więc w środkach masowej dezinformacji teraz dwa konie wyścigowe: Kościół i jego przypadłości oraz nałóg straszliwie rakotwórczy (tak to sformułował wielce zapatrzony w siebie działacz abstynencki, niejaki Rutkowski, w rozmowie z Dowgirdem i Morozowskim). No bo najstraszniejsze jest to, że alkohol jest rakotwórczy. Ojej.
Teraźniejszość dostarcza nam codziennie wiele innych rakotwórczych wyrobów, które nie mają nic wspólnego z alkoholem, a które musimy spożywać, bo innych nie ma. Są więc rakotwórcze rybki z zanieczyszczonych wód, do których wlewamy rakotwórcze gówno, są kotlety naszpikowane rakotwórczymi konserwantami, jest powietrze, w którym nie ma tlenu i tak dalej, ale o tym działacz Rutkowski jakoś się nie zająknął. On tak o alkoholu, bo to napisali w The Lancet, czyli o czymś, co łatwo napiętnować tworząc sobie sens życia. Jest nawet cukier i słodkie pączusie i cukrzyca będąca równie groźna, co gorzała.
A znieść nie może, bo nie potrafi, bo go nie nauczono, bo jest za słaby, albo bo uznał, że nie warto. Naukowo i po marksowsku filozoficznie: chlejemy, aby zabić alienację, ta zaś powstaje z pustki i niedostatków najpiękniejszej z możliwych, bo jedynej egzystencji. Pustki nie wypełni odbieranie gorzały , zwiększy jedynie frustrację i zamiast raka mieć będziemy kolejne rewolucje. Przyroda zaś notorycznie psuta przez pazerne korporacje nadal będzie rakotwórcza i żaden The Lancet jej nie naprawi, ani nas nie uczyni szczęśliwszymi. Do tego dołączymy ostateczne wybicie tradycyjnych autorytetów, jako że ubzduraliśmy sobie, że to, co nowe jest lepsze, a stare potrafi być tylko zdemoralizowane, czyli do reszty wyrwiemy z człowieka sacrum, a więc i duszę pozostawiając bez gorzały, ale w zdrowym (jakoby) świecie. Słusznie napisał w komentarzu Pan Marek: przyglądając się temu wszystkiemu i słuchając głupot wygadywanych przez nawiedzonych durniów ochota przychodzi, aby nawalić się rakotwórczo jak stodoła.