W przepaści babcinej szafy znalazłem niepozorną książeczkę, wydaną w 1935 roku we Lwowie, nakładem Filomaty, autorstwa Jakuba Handela (o którym nawet Google zapomniały, więc nic nie mogę o nim napisać), która towarzyszyła mi przez wszystkie moje lata i – pewnie – w jakiś sposób mnie ukształtowała. Postanowiłem więc udostępnić ją wszystkim na tych stronach, w ramach kolejnych wpisów.
Jakub Handel – Dzieje Językoznawstwa – Wstęp
“Już w zaraniu myśli ludzkiej budzą się pierwsze problemy językoznawcze. Nic dziwnego: wszak znaczenie języka jest dla człowieka niezmiernie doniosłe, wprost olbrzymie, a rola, jaką mowa odgrywa w życiu społeczności, szczepu czy narodu lub choćby hordy czy gromady niesłychanie ważna. Wszak język jest „właściwą ścianą między człowiekiem a zwierzęciem; bez wytworzenia języka rozwój ludzkości byłby tylko w bardzo słabym stopniu możliwy”. (Rozwadowski).
Dlatego też już w zamierzchłej dobie pradziejów ludzkości nasuwać się musiały myślącym jednostkom takie pytania i zagadnienia językoznawcze, osobliwie glottogoniczne, jak np. ,,Dlaczego wszyscy ludzie nie mówią tym samym językiem?” – ,,Jak powstały pierwsze wyrazy?” – ,,Jaki zachodzi stosunek między danym przedmiotem, a oznaczającym go wyrazem?” – ,,Dlaczego dana rzecz czy dany przedmiot nazywa się tak, a nie inaczej?”
Takie i tym podobne pytania zadawali sobie, takie i tym podobne problemy rozwiązać usiłowali zarówno myśliciele żydowscy, jak filozofowie i historycy greccy, jak wreszcie mędrcy indyjscy.
Zwłaszcza etymologia podobnie jak była uprawiana lub raczej przygodnie traktowana czy stosowana w Biblii w księgach Starego Zakonu – osobliwie w dziedzinie imion własnych – tak też zaprzątała najtęższe umysły filozofów greckich. I ten właśnie fakt, że w starożytnej Grecji nie gramatycy „zawodowi”, lecz filozofowie i sofiści zajmowali się kwestiami lingwistycznymi, roztrząsali zagadnienia językoznawcze – ten więc fakt odbił się niekorzystnie na losach językoznawstwa greckiego, a tym samym, rzec można, europejskiego. Filozofowie bowiem rzucili się od razu na najtrudniejsze i najzawilsze problemy, zaczęli od zagadnień najogólniejszych w rodzaju wyżej wspomnianych, zamiast ograniczyć się do skromnej pracy opisywania faktów i zjawisk językowych, ich klasyfikowania i objaśnienia – krótko mówiąc, zamiast zadowolić się tą pracą, od której zacząć powinna, zacząć musi każda nauka indukcyjna, nauka w ścisłym znaczeniu tego wyrazu.