Gigondas Appellation d’Origine Protégée*, rocznik 2011, w cenie 24,99 PLN za butelkę (0,75 litra) zakupione w dniu 09 czerwca 2014 w Lidlu, Ełk (czerwone wytrawne, szczepy: kupaż). Butelkowane przez Club des Vignerons SA — Francja.
Trochę informacji na temat samego Gigondas (słowo pochodzi od łacińskiego iucunditas – wielka przyjemność): a więc Gigondas, czyli region produkcji wina w gminie o takiej nazwie znajdującej się w Prowansji, w departamencie Vaucluse, w południowej dolinie Rodanu. W dniu 6.01.1971 r. obszar gminy wydzielił się z AOC Côtes du Rhône-Villages i uzyskał status samodzielnej apelacji AOC. Produkuje się tam niemal wyłącznie wino czerwone, wino różowe to zaledwie 2%. Gigondas Rouge to kupaż, w którym przewagę ma grenache, potem idą mourvèdre, albo syrah. Według przepisów powinno w tym winie być: grenache (do 80%), syrah lub mourvèdre (łącznie przynajmniej 15%), oraz do 10% innych winogron dopuszczonych w apelacji AOC Côtes du Rhône z wyjątkiem carignan. Spośród tych pozostałych najczęściej spotykanym szczepem jest cinsault. Beczki, gdzie wino dojrzewa, muszą być wcześniej użytkowane po to, by usunąć aromat wanilii, charakterystyczny dla nowych beczek. Nie ukrywam, że jest to jedno z moich ulubionych win.
Ta butelka wina uzyskuje u mnie ocenę 90 punktów.
Nos to fermentujące wiśnie, skóra i dym, żadnej beczki, po 5 godzinach nadal wiśnie, skóra i dym, żadnej beczki. Kolor połyskliwy i klarowny ciemnoczerwony. Ciało okrągłe i owoc mocny, w nasmaku trochę pieprzu na czubku języka, kwasowość soku z dojrzałych wiśni, w śródsmaku gorzka czekolada, a kwasowość uzyskuje trochę słodyczy, potem kawa z mlekiem. Posmak rewelacyjny długi, bardzo długi, może nieelegancki, może mało papieski (w końcu Gigondas to trochę plebejski kuzyn Châteauneuf-du-Pape), ale jakże mi pasujący, lubię – bowiem – takie klimaty. Wino polecam, chociaż trochę drogie.
* Appellation d’Origine Protégée – Chroniona nazwa pochodzenia