Andrzej Szadkowski - Tłumaczenia i Wino

  • WPISY WINNE
  • W12ZDANIACH
  • WINEY
    • english
    • français
    • italiano
    • castellano
  • Home
  • Tłumaczenia
  • Zlecenia
  • Cennik
  • Cookies
  • Privacy
  • Kontakt

Na pasku dyskontów?

10 stycznia 2019 By Andrzej Szadkowski

A już myślałem, że nie będzie o czym pisać. Piszę, zatem, ten tekst na marginesie wpisu, który pojawił się w blogu  zdegustowany.com. Znamienity Don Sebastian, czyli autor tekstu, napracował się wielce podając kilka interesujących danych, nad którymi pochylą się raczej blogerzy, niż winni pijacze,  dotyczą bowiem naszego warsztatu. O co, zatem, chodzi i czy warto kruszyć długopisy?

Otóż od czasu do czasu zauważam poczciwego potwora z LochNess, budzącego się w sieci z braku innych tematów (w moim przypadku jest nim PARPA, bo jak nie mam o czym, to o niej pisać najlepiej), który zaczyna łaskotać karki niektórych mało wydarzonych importerów zwalających całą winę za brak klientów na, dajmy na to, blogerów, czy też na wiatr, który mógłby wiać z innej strony po to, by słońce świeciło mocniej i chlebek smakował wiecznie świeżo. Tacy, jakem już rzekł, mało wydarzeni importerzy, pochlipując w kołnierze i rękawy szukają winnych, czyli dziury w całym plastikowym korku, no i wietrzą spiski masońskie, nie mówiąc już o żydokomunie (teraz raczej katokomunie), a w winnym sektorze o spiskujących wielkich sieciach, zaś mianowicie najbardziej o Owadzie i Lidlu. Owad, bo ośmielił się podbić rynek, na którym kiedyś królowały rozkładane, ale suwerenne, łóżka, Lidl, bo wrażo bawarski, no i korporacyjnie rozpychający się na europejskim rynku, w dodatku z pomocą Bundesregierung. Oprócz żydów i masonów są jeszcze cykliści, czyli w naszej konkretnej sytuacji blogerzy (taa, bo to im przypada ta zaszczytna rola).

Don Sebastian słusznie zwrócił uwagę na ekonomiczny aspekt prowadzenia naszych blogów. Odpisałem mu w komentarzu pod wpisem, żem od początku wydał około 30.000 PLN na wina, które w 99,99% sam kupiłem (chociaż nikomu nie zabraniam przysyłania kartonami próbek, ba, nawet niekiedy takie próbki dostaję).  Jako że jestem z 1951 roku, co bardzo ogranicza moje ruchowe możliwości, nie biorę udziału w winnych imprezach, wiem jednak, że udział taki bardzo by zwiększył liczbę kartonów do degustacji. Cóż, ja tylko tak sobie po-pisuję, a że postanowiłem po-pisywać o winie i tak jakoś sobie starczą samotność zapełniać, musiałem znaleźć konkretne punkty odniesienia. Aby więc koszty uciekania od samotności zmniejszyć, kupuję wina tam, gdzie są najbliżej i najtańsze (jako że do wypasionych piwnic w Stolicy, Poznaniu, czy innym Krakowie mam cokolwiek za daleko). Wiadomo, że istnieją jeszcze sklepy Online, ponoć nielegalne, no i nie najtańsze, ja zaś staram się z prawem nie wadzić, nie do końca będąc w pisaniu moim koalą sprawiedliwym.

Podejrzewam, że takie same ekonomiczne problemy mają wszystkie winne blogerki i wszyscy winni blogerzy. Specyfika branży powoduje, że piszą o tych i dla tych, którzy im to umożliwiają, szczególnie zaś, że paru jeno – pracując w branży – ma ciągły dostęp do opisywanego materiału. Winni blogerzy są raczej biednymi misiami, dlatego uważam za pewną bezczelność pretensje niektórych importerów, iż zajmujemy się dyskontami. A czym, w mordkę jeża, mamy się zajmować? Możemy, oczywiście, od razu brać łopatę i usypać sobie nagrobki, ja jednak przed tym wolę napić się wina, chociażby z Owada, a w Bawarach wroga zobaczę, jak znów do czołgów wsiądą.

Zresztą, niektórzy importerzy zupełnie dobrze na blogerskim rynku dają sobie radę i nie pochlipują w rękaw za każdym razem, kiedy śniegiem zawieje. Uważni czytacze wiedzą, o kim piszę. Robię im nawet na moich szpaltach reklamę i zawsze pomogę, jeśli mnie o to poproszą. Wystarczy poprosić i czasami uśmiechnąć się do blogera, bo nawet jeśli w sieci, on to zawsze lubi.

A przy okazji nie bardzo rozumiem sekowania takiego, dajmy na to, domowegodoradcy, czy viniteranio. Solidarność literatów (tym, w końcu, są blogerzy) powinna cieszyć się  z faktu, że są na rynku również importerzy utalentowani, którym kasa do końca czasu i mózgu nie zeżarła i którzy lubią sobie po-pisać, nie tylko we własnym interesie. A że są konkurencją? O Chryste Panie, wszystko jest konkurencją, natomiast myślącym trzeba pomagać, a nie z blogosfery relegować. Ale tutaj pojawiają się inne potwory, przy których mój z LochNess jest malutkim misiem. I to by było na tyle.

Share this:

  • Tweet

Related

W kategorii:winne

Andrzej Szadkowski - Tłumacz przysięgły z włoskiego i francuskiego, autor artykułów o winie i nie tylko.

Wpisy winne

Masy i wino

Staruszek i winiawka

Przypomnienie winiawki

Jeszcze o cenach

Więcej wpisów z tej kategorii

Tagi

aragonez (14) Argentyna (16) Białystok (40) biedronka (111) Cabernet franc (31) cabernet sauvignon (86) castelao (17) chile (28) crianza (14) Denominación de Origen Calificada (17) doc (19) faktoria win (16) Francja (62) garnacha (22) grajewo (83) grenache (25) hiszpania (117) katalonia (20) kaufland (74) kupaż (17) lidl (143) merlot (70) mourvedre (14) niemcy (14) Pinot noir (17) piotr i paweł (15) polomarket (24) portugalia (49) primitivo (14) Prostki (22) real (25) rioja (33) Sangiovese (19) shiraz (24) syrah (68) tempranillo (121) tesco (22) tinta roriz (21) touriga nacional (31) trincadeira (17) ViniTeranio (18) wina z supermarketów (64) wino (50) Wlochy (36) węgry (14)

#tlumaczeniaonline

Webmaster: 2020 @ online-tlumaczenia.pl

Copyright © 2021 · Agency Pro on Genesis Framework · WordPress · Zaloguj się