W zasadzie nic nie mam do stracenia i mogę pozwolić sobie na odrobinę refleksji. I tak tego nikt nie czyta. Właśnie, i z tego względu postanowiłem zastanowić się nad taką oczywistą oczywistością. Dlaczego mając instrumenty i pewne zdolności docieram zawsze i wszędzie do pewnej tylko grupy odbiorców i czy moje tradycyjne podejście nie generuje jakiegoś błędu? Czyli, może świat kciuka ma rację i lepiej rozumie rzeczywistość, zaś do niczego nie prowadzi moje przywiązanie do tradycyjnej logiki starców, pozbawionej emocji, do tekstu, a nie do obrazków.
Staję więc przed pokusą samookreślenia, kolejny raz. Do tego jednak potrzebne jest zrozumienie, czym faktycznie jest obecność w Sieci, poza całym szumem, który nie ma żadnego istotnego znaczenia. W zasadzie intuicyjnie opierałem się cały czas na takim szumie, szukając rzeczywistości w doraźnym hejcie, czy we wspierających pozytywnie komentarzach, teraz jednak stopniowo zaczynam zauważać, że prawdziwa obecność w Sieci służy wyłącznie komunikowaniu się po to, by sprzedać, czyli wszystko jest jednym wielkim marketingiem.
Weźmy, bowiem, takie pisanie o winach. Nieustannie mieszają się w nim dwie tendencje: paraliterackie dywagacje pięknoduchów, którym wydaje się, że wino może być pretekstem, oraz oschłe traktowanie wina, jako przedmiotu sprzedaży i o tym pisanie po to, aby wzmocnić obecność na rynku, czyli zwiększyć obrót. Ta druga tendencja wydaje mi się dzisiaj uczciwsza, także dlatego, że doskonale dopasowuje się do natury Sieci, jako narzędzia sprzedaży. No właśnie, bo Sieć nie jest wcale narzędziem społecznego komunikowania, promowania literatury, etycznego strofowania. Ona służy wyłącznie sprzedaży, a cała reszta to hipokryzja.
Paraliterackie dywagacje takich jak ja pięknoduchów, w końcu, są też próbą sprzedaży, w której bezczelnie wykorzystujemy wino jako pretekst do podbicia wartości własnej osoby, czyli do sprzedaży tejże, chociażby po to, aby mieć na flaszkę. Dobrze byłoby zatem, by we własnej głowie dokonać wreszcie rachunku sumienia, zdefiniować rzeczywiste miejsce i przedmiot sprzedaży i skończyć z oszukiwaniem siebie i świata. Nic bowiem nie jest gorsze, niż bałagan pojęciowy, ciągłe krygowanie się i kręcenie tyłkiem udając zupełnie kogoś innego i mamiąc publiczność. I to by było na tyle.