Dwa kroki do przodu, kroczek w tył, a może dwa w tył, jeden do przodu, jak kołyska i początek salidy, chociaż to Kantabria, a nie Buenos Aires. Wracam do Cenicero, do Bodegas Riojanas. Smok nie jest Smaugiem; to raczej dobry błotny smok, ukryty w gdzieś w górskich jeziorach. Wspinam się, potem zjeżdżam na tyłku w dół, ciągle za własnym ogonem, ciągle wokół środka, którego szukam, może jak filozoficznego kamienia.
Smak, jak każdy inny fenomen, wynika z nieskończoności, nie podlega, więc, żadnemu naukowemu opisowi, a wszelkie próby są z definicji nieudolne. Od opisu nieskończoności jest Sztuka, a więc tylko tworząc kolejny fenomen, tym razem artystyczny, mógłbym próbować oddać nieoddawalne, opisać nieopisywalne.
Świadomy, więc, praktycznej niemożliwości, cofnąłem się ze zbyt górskich ścieżek i wróciłem tam, gdzie czuję się trochę bezpieczniej, pomiędzy winorośle w rodzinnych winnicach, zupełnie nie dbając o to, co czuć będzie potomność zanurzając dzioby w kielichach z Rioją, każde, bowiem, wrażenie innym będąc będzie równie uprawnione i każde umrze tuż po narodzinach.
Stąd wniosek, jedyny i bezdyskusyjny, że hobbit koala nie o winach pisze, a o samym sobie i tylko o sobie samym.
Tak, powoli do Cenicero z gór schodząc, stanąłem przed starą bramą – Puerta Vieja – z bluszczem i akantami, frywolnie jakoś pnącymi się po kamieniach i do igraszek zdrożnych zapraszającymi, a jako że lepszy jest jeden porządny upadek, niż bezpłciowe i bezkrytyczne na kanapie odleżyny, ochoczo ku bramie pospieszyłem, wreszcie partuzy czując, a nie jakieś intelektualne figle migle ze smakiem Riojy, co to klasyczną być mogła, gdyby nie wiatr, który wtedy właśnie wiał w zupełnie inną stronę.
W pogański dość sposób stwierdzam, więc, że wszystkie Riojy smaczne są wtedy, kiedy gotowi na przyjęcie ich smaku jesteśmy. W przeciwnym razie, won do gorzały i o żadnych mi tutaj partuzach, ani fenomenologiach.
Za Puerta Vieja zaś flaszka wina o tej samej nazwie, którą to w całej Hiszpanii znają i szanują, a jani miełoczy nie pijuć. Kolejny to kupaż, co sugeruje, że idzie ku nowemu, choć – jak już napisałem – nie ma to żadnego znaczenia, bo każde nowe, to kolejna dobra zmiana, a każda dobra zmiana otwiera bramę następnej. Powiedzmy raczej: klasycznie nowe, czyli dialogika. Pisząc zaś te słowa wiem, co piszę: każde wino jest dobre, jeśli mamy w sobie gotowość.
Puerta Vieja to wino bardzo popularne, może i dlatego, że w klasyczny sposób skłania się ku nowemu kradnąc pole pretensjonalnym romantykom, ja zaś sądzę, że po prostu smakuje. Gdyby nie smakowało, nie byłoby popularne. W kupażu zabrakło grenache, a i tak alkoholu jest 13%, a do tego bardzo dobry rocznik 2012. Żyć, nie umierać (nie umierać, bo i tak wykopią). Puerta Vieja dojrzewa przez 18 miesięcy w beczkach z amerykańskiego dębu, co daje zupełnie ciekawą osobowość, o barwie bardzo intensywnej, wiśniowej z fioletowymi refleksami. W pierwszym nosie czerwone owoce (maliny, wiśnie), przyprawy i palona beczka. W drugim i trzecim pojawiają się skóra i dym. W nasmaku wyraziste, pełne, z łagodnymi taninami. W śródsmaku pojawia się jakaś perlistość i szczypanie podniebienia, poza tym wanilia beczki. Owoc spory, koncentracja dobra, zaś w dniu następnym bardzo dobra, całość – bowiem – jest bardziej zwarta. Posmak bardzo długi z przepysznymi wiśniami.
Puerta Vieja Crianza Rioja Denominación de Origen Calificada, rocznik 2012, w cenie 32,50 PLN za butelkę (0,75), zakupione w firmie ViniTeranio (czerwone, wytrawne, szczepy: tempranillo, mazuelo, graciano). Wino produkowane i butelkowane przez firmę Bodegas Riojanas – Hiszpania. Ocena: 90 punktów.